
Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady…Często masz takie myśli? Ja nigdy nie rzuciłam pracy nie mając w zanadrzu żadnej alternatywy. Nie żeby mnie nie kusiło, ale ostatecznie decydowałam się na płynną zmianę zawodową.
O czym to świadczy? Może o braku wystarczającej odwagi? Niemożności zdecydowania się? Albo o rozsądku i zapobiegliwości? W moim wypadku w różnych momentach rozwoju zawodowego decydowały odmienne czynniki – od konieczności zapewnienia sobie bezpieczeństwa finansowego do potrzeby połączenia różnych sfer zawodowych. I tak, jestem raczej osobą zapobiegliwą, planującą, ostrożnie podchodzącą do ryzyka, czasami zbyt asekurancką. Dlatego porzucając jakąś opcję miałam zawsze nagrany start gdzie indziej.
A więc: rzucać wszystko i dopiero zastanawiać się co dalej czy najpierw zapewnić sobie miękkie lądowanie? Taki dylemat towarzyszy wielu moim klientom. Jestem przekonana, że niemal każdy choć raz rozważał tę alternatywę.
Motywacja pozytywna a motywacja negatywna
Gdy rozważamy zmianę zawodową, bardzo ważne jest przyjrzenie się siłom, które wypychają nas z obecnego układu i przyciągają do czegoś innego. Innymi słowy warto sprawdzić, jakie są realne motywacje do zmiany. Czy głównie jest to frustracja związana z obecną pracą, czyli tzw. motywacja negatywna? Czy są też motywatory przyciągające Cię do innej opcji? W wielu wypadkach decydujemy się na porzucenie obecnej pracy bez alternatywy, gdy buzują w nas silne negatywne emocje. Czujemy, że potrzebujemy oddechu, ale nie wiemy jeszcze w jakim kierunku pójść dalej. Niestety wiele osób szuka nowej pracy powodowanych głównie negatywnymi emocjami, co odbija się na ich wyborach i rezultatach tego procesu. Jeśli kierują nami silne negatywne emocje, łatwiej będzie zaakceptować ofertę bez dogłębnej analizy byleby już uwolnić się od obecnego pracodawcy. Często trafia się w ten sposób z deszczu pod rynnę. Negatywna motywacja jest też łatwo dostrzegalna dla rekrutera, a nikt nie chce zatrudniać osób powodowanych głównie chęcią ewakuowania się z obecnej pracy.
Przezorny zawsze ubezpieczony
Zanim spakujesz walizkę i kupisz bilet w nieznane, warto przyjrzeć się Twojej realnej sytuacji na rynku pracy. Ile zajmie Ci szukanie nowej pracy lub przekwalifikowanie się? Czy masz wystarczające środki, by na spokojnie badać nowe możliwości? Brak przygotowanego zaplecza może spowodować, że zamiast skupić się na szukaniu nowej opcji pod wpływem napięcia zaakceptujesz ofertę, która wcale nie jest lepsza od poprzedniej. Wiele razy zdarzyło mi się pracować z klientami, którzy nie doszacowali czasu, środków i wysiłku potrzebnych do dokonania realnej zmiany zawodowej. Okazało się, że poszukiwanie nowej pracy trwa znacznie dłużej niż zakładali, co rodziło stres i w efekcie powodowało, że zarzucali myśl o poszukiwaniu pożądanego zajęcia i decydowali się na gorsze opcje. Czy to się opłaca? Moim zdaniem nie ma sensu rzucać obecnej pracy tylko po to, by znaleźć się w pułapce kolejnych frustracji. Dlatego uważam, że spontaniczność powinna w takich sytuacjach iść w parze z planowaniem, jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało.
Wypalenie zawodowe i trudne doświadczenia
Kiedy warto rzucić pracę nawet, jeśli nie masz nic nagranego? Gdy doświadczasz mobbingu, masz poczucie absolutnego braku sensu Twojej pracy albo od dłuższego czasu obserwujesz u siebie symptomy wypalenia zawodowego. W takich sytuacjach uwolnienie się od obecnej pracy bywa jedynym sensownym rozwiązaniem, jeśli chcesz wrócić do równowagi zanim rozpoczniesz kolejny etap w życiu. Osobom, które tkwią w patologicznych układach z obecnym pracodawcą często trudno jest wykrzesać z siebie siłę do znalezienia czegoś nowego. Ponowne odnalezienie się na rynku pracy wymaga wiele wysiłku i kosztuje dużo czasu. Trudno je znaleźć, gdy jesteś wrakiem człowieka. Dlatego najpierw potrzebny jest pewien okres „oczyszczenia się”, zintegrowania doświadczeń i pogodzenia się z nimi zanim ruszysz do przodu.
Wiecznie na rozdrożu
W różnych miejscach pracy poznałam wiele osób, które ciągle stoją na rozdrożu. Nie są zadowolone z obecnej pracy, ale od lat tkwią w tym samym miejscu. Twierdzą, że obecna praca blokuje ich przed znalezieniem czegoś nowego, że nie mają na to energii ani czasu. Albo w ramach krótkotrwałych zrywów zaczynają chaotyczne poszukiwania bez planu i nigdy ich nie kończą. Z moich doświadczeń rekruterskich wiem, że są to często kandydaci, którzy w ostatniej chwili wycofują się z procesu. Nie umieją na 100% zaangażować się w pracę nad sobą, by na serio pomyśleć o zmianie. Na takie osoby często dobrze działa zamknięcie bieżącego etapu nim ruszą do następnego. Po pierwsze, nie mają już nic, co wisi im nad głową i żadnych wymówek. Po drugie, faktycznie zyskują czas i energię na poszukiwania. Poza tym, po prostu czują, że nie mają już wyjścia – nie mogą pozostać bezrobotni na zawsze.
Podsumowując, czasem dobrze jest z hukiem zatrzasnąć za sobą drzwi i dopiero pomyśleć, co dalej. Bez oglądania się za siebie i nadmiernego analizowania. Są to sytuacje trudne albo wynikające z trudności decyzyjnych, które trwają latami. W pozostałych przypadkach zawsze polecam dokładniejsze rozważenie, czy radykalne odcięcie się od obecnej pracy ma sens.